środa, 11 listopada 2015

Na jesienną nutę, przez Słowiankę, Romankę, Rysiankę, Liptowską, Radykalną i Boraczą wracam do domu...

   Z Radykalnej na Boraczą mam jakieś 35 minut, tam w schronisku zatrzymam się na długość dwóch bułek i na parking czas do domu. Pogoda dopisała choć rano nie było zaciekawie. Miałem również chętkę na Szpiglasową, ale już tyle razy byłem tam w październiku, a tu nie. Nie wiem czemu liczyłem na eksplozję koloru jesieni, może zasugerowałem się opowieściami pewnej pani ze schroniska i wyobraźnia zadziałała, może nie ten szlak, nie ten kierunek po Beskidach, może trzeba było jechać na masyw Policy, moze tu, a może tam...wciągle może tylko po co, hmm wszak przybyłem tu, zobaczyłem i do domu zadowolony bardzo powróciłem. Czego mi więcej od tak dla mnie ważnego dnia wymagać? pogody i miejsca?, no no nic. Dziś 11 listopada, jak ostani post z tej wycieczki zamieszczam, miałem na dzis wielki plan by się ruszyć na szlak , ale gdzie? hmmm starość nie radość poprostu zapomniałem he he. Dobrze, że za oknem plucha, mogę spokojnie nadrobić zaległości ...


koniec

wtorek, 10 listopada 2015

Na jesienną nutę, z Hali Liptowskiej na Radykalną w Beskidzie

   Na kawę przysiadłem w schronisku na Liptowskiej, hmm, szkoda że to powoli koniec, pozostało mi coś ze 2 godzinki na szlaku, a potem tylko szara rzeczywistość. Cóż czas się zbierać, a kawa parzona  jak to kawa wiele smaków ma za odpowiednią ceną, za  niewielki wybór
Odcinek krótki, nie ma nic ciekawego, pare pstryków by uchwycić te chwilę



poniedziałek, 9 listopada 2015

Na jesienną nutę, Słowianka była, Romanka też, czas na Rysiankę w Beskidzie

   Posiedziałem sobie wśród kolorowej no i tu dylemat   -jagoda czy borówka? oto jest pytanie...za to jakie pyszne okrągłe, soczyste i nader słodkie. Słonce przygrzewa, coraz bardziej mnie rozleniwia, ale komu w drogę temu czas. Tak, teraz wydeptaną ścieżką na Rysiankę i Liptowską, zafunduje sobie kawę, a potem to już z górki na H. Boraczą przez Radykalną i po wycieczce, to tak w skrócie. Cóż małe rozczarowanie... nie jest tak kolorowo jak chciałem, a mój apetyt pobudził kolor liści drzew na Słowiance, nie ma co marudzić tylko oczy napatrzeć. Jak ja nie cierpię listopada oraz marca, za oknem wtedy dziwnie jest żółto, brunatnie, przytłacza mnie ten koloryt. Po jagodach lub borówkach czas na kawę na Rysiance lub Liptowskiej, to co po drodze widziałem to sfotografowałem.