niedziela, 6 listopada 2016

Październikowy Rakoń

   W tym roku nie za bardzo układa nam się z wyjazdami w góry, zawsze jest coś nie tak z pogodą, hmm ponoć to rok przestępny, a przez to kapryśny i zmienny. Z samego rana wystąpiła mała zagwózdka, gdzie tym razem jedziemy...może Pieniny? może Beskidy? lub wcześniej zamierzane przejście  6 szczytów w Tatrach Zachodnich, ale opad śniegu wymusił na Nas rezygnację. Pomimo to jedziemy na Wołowiec, będzie co ma być. Piękna pogoda, lekki przymrozek aż serce się radowało, ale najlepsze było przed nami.  Eeeehhhh gdyby nie ten wiaterek co zapierał dech, nie pozwalał pod wiatr iść,  skutecznie ze szlaku spychał ostudził Nasz zapał i dotarliśmy tylko do Rakonia, choć Wołowiec na wyciągnięcie ręki to  rozsądek bierze w górę i zawracamy bo przy tak silnym wietrze  to nie ma sensu. Kilka fotogniotków z tego dnia szkoda, że nie mogą oddać jak było wietrznie




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz