Z Wołowca na Trzydniowiański Wierch, patrząc tak ze szczytu to wszystko wydaje się na wyciągniecie ręki blisko itd. Nim dojdę do zboczy Łopaty, gdzie szlak biegnie wsród złocistych traw minę trochę miejsc, które mają swoje nazwy. Nie wiem czemu, ale lubię ten odcinek, ma w sobie jakąś magię, która mnie urzeka. Przeglądam czasem inne blogi, stronki z opisem tras czy też szlaków, będąc wielokrotnie tu nie zdawałem sobie sprawy że, tyle miejsc ma tu nazwy, czysta nieświadomość. Hm, nie nie to nie dla mnie opisywanie skrupulatnie co jak i gdzie są lepsi i pozostawiam im to. Pisze o tym, bo mnie już ktoś zagadnął o to, jest tyle fantastycznych opisów, że jak bym sie starał to i tak by to marnie wyszło, a wolę robić zdjęcia z marszu, pokazać je gdy ktoś mi zada pytanie jak tam jest? to odpowiem obrazkami....
W ostatnich promieniach słońca, później już przy latarce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz