W sobotę w końcu wybrałem się w góry, myślałem o Tatrach lecz sierpniowe i wrześniowe problemy ze zdrowiem mocno odbiły sie na mojej kondycji fizycznej, ale na Beskidy sił starczyło.. :)
Mam ogromną słabość do tej pory roku, nie tylko z powodu moich urodzin, ale również z kolorystyki ..to najpiekniejsza pora roku dla mnie, a wgórach to czyste szleństwo barw, poprostu eksplozja koloru.
Coś z tyego wypadu, było trochę za szlakiem i sporo bocznymi traktami leśnymi i polnymi tak dla odmiany. Okolice Skrzycznego i Węgierskiej Górki zachaczyłem.
A tak to widziałem
Telefon komórkowy daje spore możliwości i zaczynam się zastanawiać nad sensem noszenia ciężkiej lustrzanki lecz jakość zdjęć widać gołym okiem...Lubie lustrzanki więc pozostane przy nich...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz