Jak w tytule, tak mi się ubzdurało by zrobić kółeczko zaczynając i kończąc w Szczawnicy, ale idąc po słowackiej stronie. Będąc co roku w lutym w Pieninach nie raz z Sokolicy spoglądałem na Czerwony Klasztor i unoszące się nad nim wzgórza oraz pola, na wijący się w dole Dunajec i myślałem sobie jakby to fajnie było móc przejść się z plecakiem wzdłuż Dunajca nie wspominając o tych wzgórzach.Tydzień temu w niedzielę wybrałem się na taką pętlę, choć ranek mocno przymglony i mimo usilnych wypatrywań, nie udało mi się zobaczyć z poziomu Dunajca Sokolicy. Jedno co wiem, to we wrześniu z rowerem tu przyjadę by skorzystać z tras rowerowych, których jest tu sporo, a jednocześnie licząc na eksplozję barw jesieni...Trasa prosta, dwa warianty jeśli chodzi o długość, ja wybrałem prawie optymalny 33,5 km, który przeszedłem w 8,30 godziny. Z Szczawnicy wzdłuż Dunajca do Czerwonego Klasztoru potem Płaśnią, Pod Tokarnią, Wysoki Wierch i Szczawnica. Drugi wariant jest krótszy, z przełęczy Pod Klasztorną Górą do Leśnicy i Szczawnicy to jest to 24km.
Coś w obrazkach z tej wycieczki, choć trasa nie męcząca, to największą przyjemnością było dla mnie gdy szlak prowadził czasem w otwartym terenie przez łąki i pola...
powyżej sezonowa przeprawa na drugą stronę gdzie można szlakiem niebieskim wejść na Sokolicę
Sokolica otulona mgłą i pokazać się nie chciała zdjęcie poniżej
Siedzę właśnie nad kubkiem kawy spoglądając na zimowy krajobraz i wspominam dzięki Twojemu wpisowi wspaniałe wakacyjne chwile w Pieninach :) W zeszłym roku zarezerwowaliśmy noclegi w Szczawnicy i było naprawdę fajnie - z pewnością tam wrócimy. A teraz powrót do codzienności - dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, miło mi że zdjęcia na moim blogu przypominają mile spędzony czas
OdpowiedzUsuń