Tak dość sympatycznie mi się poskładało, że w ostatnią niedzielę marca czyli 25 wybrałem się na Babią Górę. Pomysłów wiele, ale jak konkretnie padło gdzie by tu jechać, to pojawiła się rozterka bo wszędzie będzie lajtowo.
Lecz dwa tygodnie wcześniej, na tej samej górze mierzyliśmy się z potęgą natury, mróz - wiatr - padający śnieg i ekstra dodatek mgła, no za gęsta mgła, gdzie widoczność spadała do kilku metrów. Przynajmniej widok wtedy nie rozczarowywał bo dookoła wszędzie biało, a nawet za bardzo mlecznie...no to powróciłem by w słońcu i w lekkim mrozie odetchnąć i zobaczyć to, czego dwa tygodnie wcześniej nie widziałem.
w wielkim skrócie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz