Mając już za sobą Mały Rozsutec czas zacząć wdrapać się na dużego, marsz szlakiem pod górę pomiędzy drzewami dawał się we znaki,a przy tym duchota jaka dziś była, tam w wąwozach było bardzo rześko. Choćby mały podmuch, zabłąkany wietrzyk czy coś tam lekko by schłodził zroszone czoło.
Gdybym znów tu się wybrał na pewno pójdę od Białego Potoku, a nie z drugiej strony gdzie podejście na Dużego Rozsutca jest prawie pionowe, tak tak...z resztą z tej której podchodziłem ciekawsza dla oka była.
Widniejący na przeciw szczyt Stoha rozpalił chęć zdobywania kolejnych szczytów, może czas zrezygnować z Tatr by móc znów tu przyjechać i odkrywać dalej Małą Fatrę, oj tak, jest tu przepięknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz