Sierpień minął nie wiem kiedy i nie wspominając o wrześniu, w końcu się doczekałem 2 października sobota, a ja na szlaku jak co roku o tej samej porze na Czerwone Wierchy gnam. Małe zaskoczenie czy rozczarowanie, a może jedno z drugim... cos dziwnie tu jakoś nie tak, jakby kolorów mi dobrze znanych tak wyczekiwanych brak. Rdzawym nalotem gdzieniegdzie borowina dopiero popruszona, lście jeszcze nie zżółkły eeeeeh lipa no co tu pisać. Co teraz, miało być a nie jest, przełknąwszy kilka kropel gorzkiego rozczarowania ruszyłem przed siebie ścieżką mi dobrze znaną z Hali Kondratowej na Przełęcz Pod Kopą i na samą Kopę, być może spotkam jakąś przygodę nieoczekiwaną.
takie to sobie gnioty z tej okolicy :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz