Cóż zrobił się bałagan z kolejnością wpisów z wydarzeń ilustrowanymi zdjęciami, wrześniowy wieczór, miesiąc chyli się ku końcowi, a ja o lipcu będę coś tam przynudzał...Zdarzyło się się tak w jedną niedzielę, że ni stąd ni z stamtąd na stacji paliw o pewnej godzinie zebrało nas tak wielu by wspólnie spędzić czas na włuczeniu. wypadło na Tatry Zachodnie i jak w tytule przez te szczyty przeszliśmy cało i na wesoło , a w ten dzień słońce grzało, a nawet prażyło bezlitośnie i wiatru jak by go nie było, hmm hmm bo przecież go faktycznie nie było...
takież to zdjatka niby pamiątka, ale włumie raźniej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz