Niedziela Palmowa była już wczesniej zaplanowana jako wypad na krokusy na Kalatówki. Jak sobie umyśliłem tak zrobiłem i z rana bez pośpiechu pojechałem, choć było grubo po 7 to żadnego ruchu, to samo było w Zakopanem prawie 9 na zegarze i zaś nikogo, miasto wymarło. Przeciwieństwo ubiegłego weekendu, może przez to że śnieg spadł ?? kto to wie...mnie głowę zaprzątała myśl jak nie będzie fioletu tylko biel, a szlaki czy przechodne i tam różne ewentualności. Na Kalatówkach, a i owszem piękne fioletowe krokusy były, a jakże były głęboko schowane pod śniegiem nawet byłem światkiem odkopanego 1 krokusa zmaltretowanego od śniegu, ale był czyli cel wycieczki został osiągnięty. Brak ludzi z jednej strony cieszył zaś z drugiej zastanawiał nad warunkami na szlakach. Na Giewont i Czerwone Wierchy szlaki przetarte lecz w stronę Kasprowego Wierchu nie. Za to Kozice swoim szlakiem maszerowały, a ich widok zrekompensował brak możliwości marszu z przełęczy Pod Kopą ...miałem też inny wariant , ale buty lekko przemokły i było powoli wracać.
Takie małe fotogniotki wraz moim uzależnieniem od panoram z tej niedzieli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz