Coś mi ostatnio pogoda nie dopisuje, pomysłów wiele, a wypraw jak na lekarstwo. Na ostatni dzionek września pogodnie miało być i było, a nawet więcej. Jak co roku, o tej porze obowiązkowo na Czerwone Wierchy chadzam i barwy jesieni podziwiam, nawet śnieg, który wcześniej spadł i lekko przytopniał dodał tylko smaczku. Tatry modne to też ludzi ogrom, hmmm chyba lepiej mi biega się po Tatrach Zachodnich, ale narzekać nie ma co, bo w tym roku dowieźli trochę chmur i zrobiło się klimatyczne.
Trasa jak co roku ta sama z Kuźnic przez Kalatówki na przełęcz pod Kopą Kondracką, a dalej przez cztery szczyty granią do Kir i powrót do Zakopanego.
Coś z tej soboty, jak zwykle dwie części, pierwsza to zwykłe fotki, druga wiadomo z panoramami będzie.
Coś z soboty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz