4 lipca, sobota zapowiadała się upalnie w mieście lecz nie w górach, olałem pracę choć jest bardzo praco i czasochłonna, a tego dnia tak nie nadgonię w żaden sposób, ale sama myśl o bieganiu po szlaku unosiła ponad wszystko. Padło jak w opisie na Rysy od strony naszych południowych sąsiadów. Co roku biegam więc w tym roku również się przespaceruję, trochę wcześniej niż chciałem, ale nie wiem jak będzie później...znów asekuracyjnie. Kadry nie powalają, bo zawsze to samo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz