Na podejściu na Jarząbczy czasem słońce przebijało się przez rozlewające się chmury. Wiatr, ziąb a zwłaszcza szadź po północnej stronie przypominało nam, że nie ma co tu dłużej siedzieć bo niewiele było widać.Choć dziś wrażeń wiele, zmęczenie zaczyna dawać o sobie znać, a myśl o deptaniu jeszcze prawie 8km doliną po asfalcie do parkingu chciałaby zatrzymać czas w miejscu na dłużej...no cóż trzeba przebierać nogami do zmroku mamy dwie i półgodziny.
Piękne zdjęcia, tylko oglądając tęskno za tą wolnością, którą dają góry. :) Chciało by się spakować plecak i znowu stanąć na szczycie. Oby do wiosny :)Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń